poniedziałek, 13 kwietnia 2015

Bezsilność...

Hinata powolnym krokiem ruszyła do szpitala Konohy. Miała zamiar odebrać brata, po krótkiej hospitalizacji, która była efektem jego potyczki z Itachim. Życie w Konoha wróciło do normy. Jiraiya i Naruto ruszyli z misją sprowadzenia do wioski kandydata na nowego Hokage, co powstrzymało tymczasowo waśnie spowodowane tym tematem.
- Naruto...- na samą myśl o tym przedziwnym chłopcu, na ustach Hinaty pojawiał się uśmiech. Nie wiedziała dlaczego, ale już od najmłodszych lat lubiła tego rozrabiakę. Był szalony i pełen energii, co również wpływało pozytywnie na Hyuge, gdy była w jego pobliżu. Przez większość uznawany za nic wartego bachora, dla Hinaty niesamowity dzieciak. Nie rozumiała powodów dla których Uzumaki był gorzej traktowany. Tak naprawdę, był biednym chłopcem, sierotą, który nigdy nie poczuł rodzicielskiej opieki.
- Hinata!- Księżycooka usłyszała głos Sakury tuż obok niej.
- Cześć Sakura. A dokąd to się udajesz?
- A właśnie wracam ze szpitala... Byłam u Sasuke, ale nie miał dzisiaj ochoty się ze mną widzieć- odpowiedziała Sakura, a na jej twarzy pojawił się ogromny smutek.
- Ja również wybieram się do szpitala, możliwe że Neji dzisiaj wróci do domu.
- To bardzo dobra wiadomość! Słyszałaś, że Naruto i Jiraiya ruszyli w podróż?- wyraźnie chciała zmienić temat i odejść od czarnowłosego łamacza jej serca.
- Naruto jest naprawdę niemożliwy. Najpierw udaje mu się powstrzymać Gaarę, zaprzyjaźnić z nim, następnie rusza na misję, aby pomóc wiosce- Hinata była pod wrażeniem blondasa. Widziała, jak bardzo stara się by zyskać aprobatę mieszkańców i zostać zaakceptowanym.
- Ale on jest taki wkurzający. Te jego dziecinne zachowania...- powiedziała wyraźnie zirytowana Sakura.
- A może robi to by zwrócić innych uwagę? A w szczególności Twoją? Mam wrażenie, że Naruto bardzo Cię lubi i wiele jest w stanie dla Ciebie zrobić.
- Dlaczego ten durny Naruto!? Wolałabym by był to ktoś inny...- powiedziała wściekła Sakura. Hinata z zaskoczeniem patrzyła na koleżankę. Nie mogła zrozumieć, jak można być tak "ślepo" zakochanym w osobie która nie wykazuje zupełnie zainteresowania dziewczynami. Sasuke skupiał się tylko na swojej zemście i nic, ani nikt więcej go nie interesował.
- W tym wypadku sama powinnaś świetnie zrozumieć jak czuje się Naruto, oboje jesteście w tej samej sytuacji.- na twarzy Sakury pojawiło się zaskoczenie. Dziewczyna chyba pierwszy raz zrozumiała, ze w pewnym sensie Hinata ma rację- Wybacz, ale śpieszę się do brata. Jak odwiedzisz jeszcze Sasuke, to pozdrów go ode mnie. Do zobaczenia.
- Tak, jasne... Pa- Hyuga czuła na sobie wzrok Haruno. Nie wiedziała tak naprawdę, dlaczego ta różowa kunoichi ją zdenerwowała. Ale nie zamierzała się nad nią rozczulać i szybkim krokiem ruszyła do brata. Miała w planach odwiedzić też Uchihe, ale po rozmowie z Sakurą chęci ją totalnie opuściły.Nagle zauważyła znajomą twarz.
- Hinata, świetnie, że jesteś! Właśnie wracam do domu- powiedział uradowany Neji.
- To zbieraczka braciszku. Nie sądziłam, że tak szybko opuścisz szpital
- Szybko się zregenerowałem- odpowiedział dumnie bliźniak.
- Raczej miałeś kiepskie obrażenia- śmiała się z brata, ale w głębi serca była wdzięczna Itachiemu, że oszczędził Nejiego. Razem ruszyli w kierunku rezydencji. Hinata opowiedziała bliźniakowi o jej spotkaniu z Itachim. Tak samo jak ona był zaskoczony słowami Uchihy.
- Sądzisz, ze jego słowa mają jakieś znaczenie?- zapytał siostry.
- Nie wiem, ale dlaczego miałby mówić mi coś takiego i kłamać?To nie w jego stylu.
- Wydawało nam się, że też nie w jego stylu jest wymordowanie całej rodziny- Neji jak zawsze podchodził z dystansem i "chłodną głową" do wszystkich problemów.
- Muszę się tu zgodzić z Tobą. W takich momentach ciesze się, że chociaż Ty jesteś spokojny i opanowany. Chyba jestem bezpieczna?- zapytała wesoło brata.
- Wszystko zależy od Ciebie. Jak dalej będziesz mnie doprowadzać do szału i złości to nie ręczę za siebie...
(Wieczór, szpital Konoha)
Sasuke leżał w szpitalu i znowu nie mógł zasnąć. Ciągle przed oczami miał obraz swojego brata i całe wydarzenie. Ich starcie po tylu latach, które było tak krótkie i żałosne. Siadł z nerwów na łóżku i patrzył w ziemię. "Znowu mnie pokonał... Nie zrobiłem żadnych postępów? Nadal jestem tak żałośnie słaby?! To nie możliwe! Czy ja nigdy nie będę w stanie o pokonać? Nie...Nie... Ja muszę znaleźć sposób, muszę być silniejszy, aby pomścić rodziców i ochronić najbliższych. Mamo, tato... Wybaczcie mi, że nie jestem godny bycia Waszym synem. Wybaczcie, że znowu Was zawiodłem, ze znowu padłem, że nie dałem rady... Chciałbym aby wszystko było tak jak dawniej, gdy byliśmy szczęśliwi. Gdy byliśmy RODZINĄ"

 Nagle Sasuke poczuł ból na swojej szyi. Przeklęta pieczęć Orochimaru znowu dała o sobie znać. Chłopak dotknął źródła bólu. W tym momencie przypomniał sobie słowa Orochimaru podczas egzaminu na Chunina "Przyjdziesz do mnie, ja jestem tego pewny, przecież chcesz być potężniejszym Ninja niż jesteś teraz..."
"Może to on jest moją jedyną nadzieją? Ale co wtedy? Co z wioską? Co z moją drużyną, przyjaciółmi i...hime? Przecież obiecałem sobie i Nejiemu, że będziemy wspólnie jej bronić, a następnie pokonamy mordercę mojej rodziny i ich matki. Ale... Nie mogę myśleć teraz o innych. Najwyższy czas pomyśleć o sobie. Mam swój cel, swoje życie! Cholera, jak mogę skreślić wszystko co zdobyłem do tej pory? Tak zostawić wszystko?" Sasuke bił się z myślami nie wiedząc co jest ważniejsze dla niego. Nie spodziewała się, że wkrótce będzie musiał wybrać jedną z dwóch ścieżek...
(Przyszłość Itachi)

Itachi siedział na ogromnym kamiennym krześle w dużej ciemnej sali. Jak na osobę, która była świadoma nadchodzącego przeciwnika i niebezpieczeństwa, był wyjątkowo spokojny. Wiedział, że ten pojedynek go czeka. Był przygotowany na to. Wróg był potężny, a śmierć kroczyła za nim na każdym kroku. Nikt nie mógł oprzeć się jego potęgi, ginął każdy kto stanął na jego drodze. Teraz przyszedł czas na niego. Czuł nawet lekką ekscytację z nadchodzącej walki. Wiedział tylko, że ma jeszcze tyle do zrobienia, a tak mało czasu... Wiele przeżył, a jeszcze więcej pokonał wrogów. Nikt nie mógł się mu przeciwstawić, był niepokonany. Ten pojedynek będzie dla niego wielkim sprawdzianem. Później już pozostanie tylko jeden wróg do zabicia. Niczym wisienkę torcie, pozostawił go sobie na koniec. Usłyszał kroki.
- Czekałem na Ciebie... Wiedziałem, że po mnie przyjdziesz- przeciwnik stał w ukryciu, Itachi nie widział go wyraźnie.
- Nadszedł czas by się zmierzyć- odpowiedziała stanowczo tajemnicza postać.
- Słusznie, skoro tu już jesteś... To giń!- Itachi ruszył wprost na swojego przeciwnika, na spotkanie z aniołem śmierci.

Witajcie kochani!
Bardzo Wam dziękuję za wszystkie komentarze i odwiedziny! Motywujecie mnie do pisania, a Wasze uwagi pomagają mi udoskonalać moją historię. Już zbliżamy się do końca pierwszej części przygód mojej Hinaty ;) Od tego momentu będębardziej odchodzić od pierwowzoru i mam nadzieję, że Wam to przypadnie do gustu.
Pozdrawiam serdecznie,
RR

5 komentarzy:

  1. Nie mam pomysłu na specjalnie długi komentarz... W każdym razie bardzo mi się podoba :P

    OdpowiedzUsuń
  2. Super opowiadanie :D bardzo mi się podoba :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ^.^ mam nadzieję że jeszcze mnie odwiedzisz i będziesz śledzić losy moich ulubieńców ;-)

      Usuń
  3. Dotarłam do końca i już będę na bieżąco :D
    A więc jednak Sasuke odejdzie... No ale nic, oby się odnienił i jednak przejrzał na oczy. I nareszcie mogę to powiedzieć: Czekam na next i duuuużo weny!! :*

    OdpowiedzUsuń

Napisz do mnie Napisz do nas... Wyslij