sobota, 7 marca 2015

17. Żniwa "Boga Śmierci"

Cała trójka była w drodze do Kurenai-sensei. Otaczała ich zażarta walka, krzyki i odgłosy walących się budynków. Nagle na przeciwko nich pojawiła Yuhi.
- Sensei!- krzyknęła w stronę kobiety Hinata.
- To Wy! Dobrze, ze nic się Wam nie stało. A gdzie reszta? Kiba, Shino i Lee?- zapytała zaniepokojona.
- Postanowiliśmy się rozdzielić, reszta musi być w innej części miasta- dodał szybko Neji. Za plecami Kurenai znajdowała się dziwna fioletowa bariera- Co to?- zapytał młody Hyuga, wskazując na dziwny obiekt.
- Nasz Czcigodny Hokage tam się znajduje- odpowiedziała Sensei.
- Na co czekamy? Musimy się tam dostać!- krzyknęła szybko Hinata i ruszyła w stronę bariery. Jednak drogę zastawiła je Kakashi. Dziewczyna była zaskoczona reakcją mężczyzny. Z wielkim zaskoczeniem patrzyła na Kakashiego.
- Hinata, nie możemy się wtrącać. Zapamiętaj... Są dwa rodzaje walki. A my, jako ci, którzy z walką mają do czynienia na co dzień, winniśmy umieć je odróżniać. W niektórych walkach stawką jest życie, w innych zaś własna duma i honor!- powiedział do białookiej. Hinata zatrzymała się, zrozumiała, że przeciwnik jest kimś wyjątkowym. Postanowiła odpuścić...
- Musimy zająć się tymi wstrętnymi gadami. Żrą ile widzą... Neji, zostaw ten babiniec i chodź na męską rozgrywkę- dodał spoglądając na Hyugę.
- Uważaj na siebie- odrzekł w kierunku siostry i ruszył za Kakashim. Dziewczyny pozostały same. Kurenai jak świetny dowódca wydawał rozkazy pozostałym ninja, starając się ogarnąć chaos który zapanował. Hinata i Tenten pomagały rannym i kierowały do punktów medycznych.
- Hinata, co widzisz?- spytała Sensei swoją podopieczną. W tym momencie dziewczyna aktywowała Byakugana.
- Widzę... Las, wiem to dziwne, ale wszędzie jest pełno drzew. Są cztery osoby, nie zaraz... Tylko dwie, reszta to klony Hokage, który jest ciężko ranny!- szpiegowanie jednak przerwał atak przedstawiciela wioski piasku. Pierwsza do ataku ruszyła Kurenai. Szybkimi, sprawnymi ciosami raniła przeciwnika, jednak fala piasku odrzuciła ją od oponenta. Tenten ruszyła w kierunku leżącej Sensei. W kierunku dziewczyn poleciało kilka dziwnych, piaskowych kul. Hinata szybko przystąpiła do defensywy. Błyskawicznym obrotem ciała ochroniła towarzyszki przed atakiem. Sprawnie wyciągnęła Sode no Shirayuki i ruszyła w kierunku ninja piasku. Kilka szybkich ciosów wystarczyło by przeciwnik skupił się tylko na białej broni. Hyuga nie czekała, zadając potężny, przeszywający cios z lewej ręki. Wróg nie miał szans... Odwróciła się w kierunku Tenten, jednak dziewczyna wraz z Kurenai skupiały się na własnej walce. Nagle, fioletowa zasłona opadła. Hyuga kątem oka zauważyła dziwnego chłopaka. Wysoki, ciemna karnacja, tatuaże na twarzy, prawie jak u Sasuke, a na dodatek 3 pary rąk. "To pewnie on utrzymywał barierę. Skurczysyn... Nie mogę pozwolić mu uciec" Białooka ruszyła w stronę przeciwnika. Ten jednak dostrzegł nadchodzący atak. W kierunku Hinaty poleciała przedziwna kula, która w zetknięciu z jej ciałem, zamieniła się w wielką pajęczynę.
- Cholera!- krzyknęła próbując wydostać się z pułapki. Przeciwnik zbliżył się do dziewczyny.
- No proszę... Jaka smakowita muszka. Schrupałbym Cię chętnie, ale mam parę rzeczy na głowie. Jaka szkoda...- powiedział spoglądając na księżycooką. Uśmiechnął się i ruszył w kierunku pozostałych ninja, przypuszczalnie swoich towarzyszy. Hinata była wściekła na siebie. Nie rozumiała, jak mogła dać się złapać w tak prostą pułapkę. Tenten podbiegła do przyjaciółki i rozcięła lepiącą się pajęczynę.
- Co się stało?- zapytała zaniepokojona.
- Nic, dałam się podejść jak dziecko- odpowiedziała wkurzona Hyuga- kiedyś go dorwę, obiecuję!- dodała, ściągając z głowy reztki pajęczyny. Nagle w miejscu gdzie opadła bariera zrobił się szum i zaczęły dobiegać krzyki.
- Czcigodny Hokage!
(Kilka dni później)
Trzeci Czcigodny Hokage był cudownym człowiekiem, którego kochali i szanowali mieszkańcy
Konohy. Wiedział o tym i nie zawahał się dać za tych ludzi najwyższą cenę, życie. Pogrzeb odbył się kilka dni później. Cała Konoha zjawiła się, by po raz ostatni pożegnać zarówno swojego Hokage, ale co najważniejsze przyjaciela i wielkiego wojownika. Nawet niebo opłakiwało jego śmierć. Rzęsisty deszcz leciał z nieba, a potoki wody spływały ulicami Konohy, a wraz z nimi "brudy" po walce. Wioska piasku poddała się. W wyniku intrygi głównego wroga, Orochimaru, zostali oszukani i wykorzystani, również tracąc swojego Kazakage. Tak naprawdę nikt nie był zwycięzcą, lecz wielkim przegranym. Obie strony konfliktu poniosły ogromne straty. Hinata tuż obok brata i ojca, stała na czele całego klanu. Hiashi, jako członek Rady Konohy, zabrał głos na uroczystości pogrzebowej.
- Żegnamy dzisiaj "Wielkiego Człowieka". Wielkiego nie tylko pod względem pozycji, siły, ale szczególnie wielkiego serca. Kochał Konohe, każdego mieszkańca, był niczym ojciec, który uczył i karcił. Prowadził nas przez wojny, ataki nieprzyjaciela, ale co najważniejsze uczył co to znaczy być Prawdziwym Ninja. Ale nie zapominajmy też o tych co polegli, pozostałych ninja, którzy walczyli by chronić innych. Oddajmy im cześć i nie zapomnijmy...- powiedział dostojnym, patetycznym głosem. To była chwila dla każdego z mieszkańców. przypominali sobie dobrego, starego Saturobi Hiruzena. Wspaniałego Trzeciego Hokage...
Po uroczystości pożegnalnej, Hinata podeszła do drużyny 7. Chciała się upewnić, czy ich misja się powiodła i w jakim są stanie, gdyż wcześniej nie miała okazji się z nimi spotkać.
- Cieszę się, że wróciliście cali i zdrowi- powiedziała do Bandy Naruto.
- Tak, dobrze Cię widzieć Hinata. Wioska jest w strasznej kondycji- odpowiedział Naruto
- Ty też nie wyglądasz najlepiej, dość jesteś poobijany- zmartwiła się wyglądem blondasa. Miał pełno zadrapań, w prawdzie opatrzonych, ale musiał przejść poważną walkę. Spojrzała na Sasukę, ale unikał kontaktu wzrokowego.
- Muszę wracać do domu- wtrąciła Haruno i odwróciła się w kierunku wioski. Naruto natychmiast podążył za swoją ukochaną. Hinata dziwiła się, jak można tak biegać za drugą osobą. Tym bardziej, że Sakura nawet nie spogląda na Naruto "sympatycznym wzrokiem". Żal jej się zrobiło tego szalonego blondasa.
- Co Cię gryzie?- spytała Sasuke, który wyraźnie był podirytowany. Spojrzał na dziewczynę.
- Nic- odrzekł krótko i chłodno. Hinata poczuła, że Uchiha zupełnie nie ma ochoty na rozmowę. Zrobiło jej się dość przykro, jednak nie chciała tego okazywać.
- Ok, rozumiem. Jeżeli zmienisz zdanie i zechcesz pogadać, to wiesz gdzie możesz przyjść- odpowiedziała i odwróciła się w stronę rodziny. Nagle poczuła dłoń na nadgarstku. 
- Hime, wybacz... Ostatnie wydarzenia, Orochimaru, walka z Gaarą...- patrzył na Hyugę swoimi czarnymi oczami. Po raz pierwszy, od dłuższego czasu, Hinata dostrzegła w nich tego prawdziwego, dawnego Sasuke.
- Rozumiem, nie przejmuj się- odpowiedziała na słowa chłopaka.
- Nie chciałem byś dostała odłamkiem.- wyraźnie miał poczucie winy.
- Będziemy dzisiaj czekać na Ciebie- dodała uśmiechając się do Uchihy. Uścisk doni osłabł, a palce zsunęły się po dłoni dziewczyny. Hinata dziwnie się poczuła. Szybko wróciła do brata, który dyskutował ze swoim Gai-sensei, Spojrzała na swoją dłoń, którą przed chwilą trzymał Sasuke.
- Coś się stało?- zapytał brat widząc dziwne zachowanie siostry.
- Deja vu...?- wyszeptała.
- Dobrze się czujesz?- zapytał troskliwie - Zaprowadzę Cię do domu- objął siostrę i ruszyli w kierunku posiadłości. Główne skrzydło było puste, gdyż ojciec udał się na naradę. Ruszyli do sypialni Nejiego. Hinata zapowiedziała bratu wizytę Uchihy i opisała sytuację na pogrzebie Hokage.
- Hmmm... Coś musiało się wydarzyć podczas pogoni za tymi z wioski z piasku. Może akurat Tobie powie, co mu dolega- położył się na łóżku. Miał jedyną okazję by troszkę odetchnąć, był zmęczony tymi wszystkimi dzisiejszymi spotkaniami. Bliźniaczka usiadła obok niego.
- Neji, myślisz że można mu jeszcze pomóc?- spytała, jednak nie spojrzała na brata. Ten zamilkł na chwilę i nagle odpowiedział:
- Nie, jeśli tego sam nie chce- zapadła przygnębiająca cisza. Hinata wiedziała, że pozostało im tylko czekać...
    Napisz do mnie Napisz do nas... Wyslij